Data wydania: 2014
Format : Książka
Liczba stron: 352
Półka: posiadam
Do kupienia: Grupa Wydawnicza FoksalPowiedzcie sami, któż z nas w latach młodości nie zaczytywał się w Harlequinach? Chyba będzie niewiele takich osób. Ja także nie byłam wyjątkiem, do dziś mamy półkę z kilkudziesięcioma tytułami z tego gatunku. Najbardziej lubiłam te z wątkiem medycznym. Dzięki ,,Romans to moja praca" miałam zamiar powrócić do przeszłości...
Patience Smith opisuje fakty ze swojego życia. Kobieta w wieku kilkunastu lat przeczytała swój pierwszy Harlequin i to tak diametralnie odmieniło jej życie, że postanowiła czytać jeden za drugim. Co więcej, wymarzyła sobie takie życie, jak mają bohaterki tych czytadeł. Lata płynęły, Patience zakochiwała się w kolejnych mężczyznach, jednak cały czas coś było nie tak. Po pewnym czasie zaczęła nawet pracować w redakcji Harlequina. Czy to miało zapewnić jej także szczęście w miłości?
Z przykrością muszę stwierdzić, że ta pozycja bardzo mnie zawiodła. O ile można zrozumieć nastolatkę, na której harlequiny wywarły ogromne wrażenie, o tyle czterdziestoletnia kobieta poszukująca takiej wyidealizowanej miłości już raczej nie śmieszy. Patience jest naiwna, momentami infantylna, ślepo poszukująca mężczyzny swojego życia. Jej ulubioną rozrywką jest... chyba nie zdziwicie się, jeśli okaże się, że czytanie romansów?
Książkę czytało mi się bardzo opornie. Styl debiutującej autorki jest toporny, ciężko zagłębić się w fabułę, która jest tak naprawdę zbiorem opowiadać z życia Patience Bloom. Blisko 160 stron od końca jakby coś się ruszyło i przeczytałam pozycję do końca z nieco większym ożywieniem, jednak nie należy spodziewać się fajerwerków. Podczytywałam ją przez 5 dni, jednak zupełnie nie ciągnęło mnie do jej zakończenia.
,,Romans to moja praca" miał być miłą przygodą i powrotem do nastoletnich lat, tymczasem okazał się nieudaną próbą przekazania informacji przez debiutującą pisarkę. Pokładam nadzieję, że gdyby Patience Bloom zdecydowała się jeszcze coś napisać, kolejna książka będzie na wyższym poziomie. Nietrafnie oceniać czyjeś życie, jednak to nie ono zaważyło na mojej ocenie.
Moja ocena: 3/6
Za egzemplarz książki dziękuję
Skoro styl pisarki jest toporny, to dla mnie poważny sygnał, by nie czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńNiestety, ale lekko nie jest.
UsuńJakoś nigdy nie zaczytywałam się w Harlequinach, bardziej mnie ciągnęło do zbrodni :P Zdarza mi się od czasu do czasu sięgnąć po romans, ale ten raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńTeż bym tak zrobiła.
UsuńJa nie czytałam Harleqinów! Nigdy mnie do nich nie ciągnęło :P
OdpowiedzUsuńOsoby, które ja znałam jakoś czytały :P
UsuńPrzyznaję się, ja również czytałam harlequiny :) Ale teraz wolę do nich nie wracać, by się nie rozczarować hehe :)
OdpowiedzUsuńRozczarowanie jest możliwe.
UsuńEj, ja nigdy się zaczytywałam w Harlequinach, W życiu przeczytałam chyba ze 2 i miałam już sporo po 20-ce. ;)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, to widzę, że nie masz czego żałować :P
UsuńNa pewno po nią nie sięgnę, w moich oczach ta książka jest stratą czasu, szczególnie, że na rynku jest tyle ciekawych pozycji,, które chciałam przeczytać, ale i trzeba podkreślić, że rok 2015 wydaje się również ciekawy pod względem książek, które mają się ukazać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPod tym względem masz rację, już w samym styczniu wychodzi mnóstwo cudności.
UsuńJakoś nigdy mnie do takiej literatury specjalnie nie ciągnęło. Jako nastolatka zaczytywałam się raczej w G.G. Marquezie. Po tę pozycję raczej również nie sięgnę... Cóż bywa :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę tego autora, o którym piszesz. Może nadrobię.
UsuńMartyna, ojjj ... Polecam "Sto lat samotności". Odrobinę przygnębiające, ale ... ale warto :) Taki kolumbijski Dostojewski... wg mnie :)
UsuńNie, wybacz, ale Dostojewskiego to ja mam na razie przesyt :P
UsuńZaczytywałam się w Harlequinach za młodu, to były czasy. Teraz póki co mnie do nich nie ciągnie :))
OdpowiedzUsuńMnie już też jakoś nie. Ta książka skutecznie mnie zniechęciła.
UsuńNiestety nie znoszę takich bohaterek. Masz rację, 14 latkę można zrozumieć, ale 40letnią kobietę...
OdpowiedzUsuńNiestety.
Usuń