Miałam okazję zapoznać się z wszystkimi książkami C. J. Tudor. Do ,,Płonących dziewczyn" miałam kilka podejść i w końcu poczułam, że to jest ten dzień, kiedy wciągnęłam się w fabułę. Główną bohaterką jest pastorka, która musiała zmienić miejsce odbywania swojej posługi przez to, co wydarzyło się w poprzedniej miejscowości. Razem z córką przeniosła się do miejsca, w którym laleczki odbywały dużą rolę. Myślę, że na tę lekturę trzeba znaleźć po prostu odpowiedni czas. Ja kilka razy w ogóle nie mogłam się w nią wciągnąć, podczas gdy w ostatnim czasie zapoznałam się z nią w ekspresowym tempie. Fabuła jest niebanalna i zakończenie powoduje, że takich finałowych scen na pewno się nie spodziewacie.
Moja ocena: 5/6
Może kiedyś się skuszę. Nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńTo raczej nie jest mój gatunek :) Bardziej sięgam po inne książki :)
OdpowiedzUsuńBrakowało intensywniejszych nut strachu, lepiej dopracowanych portretów postaci, atrakcyjniejszych zwrotów akcji. Tym niemniej historia miała coś, co sprawiało, że chętnie się angażowałam. :)
OdpowiedzUsuńJedna z ciekawszych książek, jakie czytałam z gatunku kryminałów, chociaż nie idealna :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że wciągnęłaś się w tę pozycję.
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie jest w moim gatunku literackim.
OdpowiedzUsuń