Wydawnictwo: Burda Publishing
Data wydania: 2016
Format : Książka
Liczba stron: 247
Liczba stron: 247
Do kupienia: Tania Książka
,,Dziennik łowcy przygód. Extremalne Borneo" to jedna z podróżniczych nowości, które zainteresowały mnie w ostatnim czasie. W międzyczasie zapoznałam się z Nelą Małą Reporterką, więc postanowiłam porównać wrażenia.
Już na samym początku można zauważyć, że książka Szymona jest bardziej bogata w tekst, niż publikacja Neli. Szymon ma już w końcu 9 lat i całą książkę poświęcił swojej wyprawie na Borneo. Publikacja została podzielona na odpowiednie rozdziały, na początku zostali przedstawieni uczestnicy wyprawy, jest miejsce na wpisanie swojego imienia, bo w końcu podróżujemy też z Simonem, jak przestawia się w zagranicznych krajach.
Szymon Radzimierski w swojej pierwszej publikacji oprócz opisu przeżyć, mniej i bardziej strasznych przygód, skupił się także na podaniu wiedzy, która może nam się przydać - jak stworzyć namiot ze zwykłej płachty materiału, jak zbudować tratwę, w jaki sposób uzdatniać wodę. Na końcu jest także bardzo szczegółowo opisana jedna gra, którą możemy wykonać samodzielnie, jest też quiz z książki i krzyżówka. Zostały także podane prawidłowe odpowiedzi.
Książka zawiera bardzo dużo zdjęć, czyta się ją szybko i mimo tego, że jest obszerniejsza i ma więcej tekstu, niż publikacje Neli to i tak ze spokojem można ją przeczytać w 2-2,5 godziny. Można zauważyć, że opis przeżyć Szymona z podróży na Borneo nadaje się dla starszych dzieci. Książki Neli są dla mniejszych czytelników, które chcą zapoznać się z ciekawymi przygodami.
,,Dziennik łowcy przygód. Extremalne Borneo" ma wszystko to, co może skusić młodego czytelnika do lektury jego książki - prosty styl, bardzo ładne ilustracje na początek nowego rozdziału, niczym przypalane kartki, informacje, które mogą nam się przydać, garść ciekawostek. Chłopiec otwarcie pisze, że nie wszystko wie, nie boi się pytać przewodnika o nowe rzeczy. Pokazuje, że jest taki sam jak dzieci w jego wieku, no może oprócz tego, że podróżuje tak daleko, ale dzięki tej książce możemy poczuć się, jak byśmy byli z nim w podróży.
Moja ocena: 5,5/6
,,Dziennik łowcy przygód. Extremalne Borneo" to jedna z podróżniczych nowości, które zainteresowały mnie w ostatnim czasie. W międzyczasie zapoznałam się z Nelą Małą Reporterką, więc postanowiłam porównać wrażenia.
Już na samym początku można zauważyć, że książka Szymona jest bardziej bogata w tekst, niż publikacja Neli. Szymon ma już w końcu 9 lat i całą książkę poświęcił swojej wyprawie na Borneo. Publikacja została podzielona na odpowiednie rozdziały, na początku zostali przedstawieni uczestnicy wyprawy, jest miejsce na wpisanie swojego imienia, bo w końcu podróżujemy też z Simonem, jak przestawia się w zagranicznych krajach.
Szymon Radzimierski w swojej pierwszej publikacji oprócz opisu przeżyć, mniej i bardziej strasznych przygód, skupił się także na podaniu wiedzy, która może nam się przydać - jak stworzyć namiot ze zwykłej płachty materiału, jak zbudować tratwę, w jaki sposób uzdatniać wodę. Na końcu jest także bardzo szczegółowo opisana jedna gra, którą możemy wykonać samodzielnie, jest też quiz z książki i krzyżówka. Zostały także podane prawidłowe odpowiedzi.
Książka zawiera bardzo dużo zdjęć, czyta się ją szybko i mimo tego, że jest obszerniejsza i ma więcej tekstu, niż publikacje Neli to i tak ze spokojem można ją przeczytać w 2-2,5 godziny. Można zauważyć, że opis przeżyć Szymona z podróży na Borneo nadaje się dla starszych dzieci. Książki Neli są dla mniejszych czytelników, które chcą zapoznać się z ciekawymi przygodami.
,,Dziennik łowcy przygód. Extremalne Borneo" ma wszystko to, co może skusić młodego czytelnika do lektury jego książki - prosty styl, bardzo ładne ilustracje na początek nowego rozdziału, niczym przypalane kartki, informacje, które mogą nam się przydać, garść ciekawostek. Chłopiec otwarcie pisze, że nie wszystko wie, nie boi się pytać przewodnika o nowe rzeczy. Pokazuje, że jest taki sam jak dzieci w jego wieku, no może oprócz tego, że podróżuje tak daleko, ale dzięki tej książce możemy poczuć się, jak byśmy byli z nim w podróży.
Moja ocena: 5,5/6
Fajnie, że może zainspirować młodych ludzi.
OdpowiedzUsuńSzkoda że będąc młodsza nie sięgałam po takie książki, wydaje się być całkiem ciekawa. Teraz również nie sięgam często po książki podróżnicze, kto wie, może to zmienię przy okazji :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę niedawno i zastanawiałam się, czy nie kupić synowi:-)
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze chwila dla Igiego, ale moglaby mu się spodobać.
OdpowiedzUsuńNaprawdę mnie zainteresowałaś tą pozycją ;) Ostatnio z większą chęcią czytam powieści przygodowe, podróżnicze, a przynajmniej chciałabym to robić. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.