Wydawca: Feeria
Data wydania: 2014
Format : Książka
Liczba stron: 236
Półka: posiadam
Do kupienia: Gandalf
Simone van der Vlugt to autorka wydanej niedawno książki ,,Bezpiecznie jak w domu", jednak na polskim rynku możemy spotkać także drugą jej pozycję - ,,Zjazd szkolny", za którą zacznę się rozglądać.
To miał być normalny dzień. W chwili, gdy Lisa rozwieszała pranie przed domem zauważyła pewnego mężczyznę. Pod wpływem naturalnego odruchu rzuciła się w stronę domu, jednak nie zdążyła przekręcić zamka w drzwiach. W domu znajdowała się także jej 5-letnia córeczka Anouk. Od tej pory obie miały stać się zakładniczkami obcego mężczyzny, który pojawił się w ich życiu zupełnie niespodziewanie, a miał mieć znaczący wpływ na ich dalsze losy.
Na thriller nie zwróciłabym uwagi, gdybym nie zauważyła recenzji u Miłośniczki książek. Fabuła zainteresowała mnie na tyle, że stwierdziłam, że skuszę się na jej zakup. Nie żałuję swojej decyzji, gdyż książka jest doprawdy rewelacyjna. Jest tak emocjonalna, uczucia wylewają się z jej kart praktycznie z każdej strony. Razem z bohaterami przeżywamy strach, obrzydzenie, ale także szansę na ucieczkę, wolność. Emocje przeplatają się sobą, łączą, są ze sobą ściśle związane. Jednak tak naprawdę miejmy nadzieję, że nigdy na żywo nie poczujemy tego, co musiały przeżyć Lisa i Anouk na ramach tej powieści...
Bardzo lubię wszelkiego rodzaju historie kryminalne, jednak czasami trafiam na takie, po lekturze których uważam, że autor miał niesamowicie dobry zmysł do stworzenia takiej historii, że posiadał niesamowite zdolności, aby takie coś mogło wyjść spod jego pióra. Czasem fabuła tych książek wydaje mi się bardzo pokręcona to jednak właśnie takie kryminały lubię najbardziej. Simone van der Vlugt zapewniła mi taką oto lekturę w najlepszym wydaniu.
Mogłoby się wydawać, że jest to niepozorna książeczka, raptem 240 stron. Jej lektura nie zajmuje praktycznie wiele czasu, można ją przeczytać w dwie godzinki. Ale to nie jest ważne. Ważniejsze jest to, ze jest ona tak wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać. Warto zwrócić uwagę, że ta historia może tak naprawdę dotyczyć każdego z nas, choć życzyłabym sobie, aby to się nigdy nie zdarzyło. Takie rzeczy mają jednak miejsce, a psychika ludzi przetrzymywanych, jako zakładnicy z pewnością już nigdy nie wraca do stanu sprzed napaści.
Moja ocena: 5,5/6
Z taką książką wieczór ns pewno byłby udany.
OdpowiedzUsuńWieczór może nie, bo bałabym się później zasnąć, ale przedpołudnie już tak:)
UsuńCoś w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWspaniale.
UsuńCzytałam i bardzo mi się podobało. Świetny kryminał.
OdpowiedzUsuńDokładnie.
UsuńCzytałam "Zjazd szkolny" i chętnie przeczytam też najnowszą książkę autorki.
OdpowiedzUsuńCzyli na odwrót będziemy czytać, też fajnie;)
UsuńDroga Martyno, muszę przyznać, że trochę to przykre, że nie wzięłaś sobie do serca mojego ostatniego komentarza, który był przecież napisany w dobrej wierze i z troski o poprawność naszego ojczystego języka...
OdpowiedzUsuńJak już wtedy wspomniałam, poprawnie pisze się "liczba stron", nie "ilość" - ilość to może być mleka (niepoliczalnego), np. 350 ml, a nie stron, jak najbardziej policzalnych i ponumerowanych.
Pozdrawiam:)
No tak, wybacz, kopiowałam i nie zmieniłam. Już poprawiłam.
UsuńCieszę się.
UsuńJa również:)
Usuń