Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: 2015
Format : Książka
Format : Książka
Liczba stron: 302
Półka: posiadam
Do kupienia: Poligraf
Czytaliście książkę przygodową z elementami historii, legendy o znanym zamku? Artur Pacuła pokusił się o napisanie swojej debiutanckiej publikacji, wplatając w nią zamek Czocha. Jak mu się to udało?
Monika od roku nie ćwiczyła na WF-ie. Mama była w stosunku do swojej jedynaczki przewrażliwiona i bardzo obawiała się o jej zdrowie. Igor chodził z dziewczyną do klasy, jednak nie zamienili ze sobą wiele zdań. Gdy okazało się, że obóz plastyczny, na który miała jechać Monika, połączy się z obozem wspinaczkowym, na który miał jechać Igor i to ten drugi temat będzie motywem przewodnim, dziewczynka wiedziała, że jej mama nie zgodzi się na taki wyjazd. Postanowiła podrobić zgodę i ... w drogę.
Wszystkie zamki, oprócz tego, że mają wiele komnat i przedmiotów z dawnych epok, mają w sobie niesamowitą magię. Po przekroczeniu progu czuć klimat tego dawnego miejsca. Gdy przeczytałam, że akcja będzie rozgrywać się w zamku Czocha nie wahałam się ani chwili. Natychmiast przystąpiłam do lektury tej książki. Na początek plusy. Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów. Każdy z nich jest inny, a przez to wyjątkowy. Przeciwieństwa się przyciągają, więc Monika, Igor, kuzynka chłopca - Ala i nowo poznany Miras tworzą świetną paczkę. Dowodzi nimi Boss, czyli pan Marcin - nauczyciel od historii.
Bardzo podobało mi się wplecenie odrobiny historii w tę opowieść. Szukanie podziemnego tunelu oraz korony cara także urozmaiciło tę lekturę. Praktycznie do samego końca nie wiadomo, czy dzieciom uda się odnaleźć zaginione rzeczy. Jestem także zadowolona z zachowania mamy Moniki, ale nie chcę tutaj nic zdradzać. Na uwagę zasługują także wyjątkowe, czarno-białe ilustracje, których nie ma zbyt wiele, jednak dobrze współgrają z tekstem. Przejdźmy do minusów. Niektóre momenty niestety były odrobinę monotonne i przez to nużące. Myślę, że z powodzeniem powieść można by było nieco skrócić. Zauważyłam także kilka błędów stylistyczno-gramatycznych.
,,Gdzie jest korona cara?" to bardzo udany debiut, trzymający w napięciu do samego końca. Byłam bardzo ciekawa tej akcji poszukiwawczej. Choć w obozie bierze udział ponad 30 osób, nie poznajemy wszystkich z nich. Uważam to za atut, gdyż zbyt duża ilość bohaterów może dezorientować. Dobrym pomysłem było wprowadzenie do fabuły Anglika i Greka, którzy także mają swój udział w tej opowieści. Jaki? Przekonajcie się sami.
Moja ocena: 4,5/6
Monika od roku nie ćwiczyła na WF-ie. Mama była w stosunku do swojej jedynaczki przewrażliwiona i bardzo obawiała się o jej zdrowie. Igor chodził z dziewczyną do klasy, jednak nie zamienili ze sobą wiele zdań. Gdy okazało się, że obóz plastyczny, na który miała jechać Monika, połączy się z obozem wspinaczkowym, na który miał jechać Igor i to ten drugi temat będzie motywem przewodnim, dziewczynka wiedziała, że jej mama nie zgodzi się na taki wyjazd. Postanowiła podrobić zgodę i ... w drogę.
Wszystkie zamki, oprócz tego, że mają wiele komnat i przedmiotów z dawnych epok, mają w sobie niesamowitą magię. Po przekroczeniu progu czuć klimat tego dawnego miejsca. Gdy przeczytałam, że akcja będzie rozgrywać się w zamku Czocha nie wahałam się ani chwili. Natychmiast przystąpiłam do lektury tej książki. Na początek plusy. Bardzo podobała mi się kreacja bohaterów. Każdy z nich jest inny, a przez to wyjątkowy. Przeciwieństwa się przyciągają, więc Monika, Igor, kuzynka chłopca - Ala i nowo poznany Miras tworzą świetną paczkę. Dowodzi nimi Boss, czyli pan Marcin - nauczyciel od historii.
Bardzo podobało mi się wplecenie odrobiny historii w tę opowieść. Szukanie podziemnego tunelu oraz korony cara także urozmaiciło tę lekturę. Praktycznie do samego końca nie wiadomo, czy dzieciom uda się odnaleźć zaginione rzeczy. Jestem także zadowolona z zachowania mamy Moniki, ale nie chcę tutaj nic zdradzać. Na uwagę zasługują także wyjątkowe, czarno-białe ilustracje, których nie ma zbyt wiele, jednak dobrze współgrają z tekstem. Przejdźmy do minusów. Niektóre momenty niestety były odrobinę monotonne i przez to nużące. Myślę, że z powodzeniem powieść można by było nieco skrócić. Zauważyłam także kilka błędów stylistyczno-gramatycznych.
,,Gdzie jest korona cara?" to bardzo udany debiut, trzymający w napięciu do samego końca. Byłam bardzo ciekawa tej akcji poszukiwawczej. Choć w obozie bierze udział ponad 30 osób, nie poznajemy wszystkich z nich. Uważam to za atut, gdyż zbyt duża ilość bohaterów może dezorientować. Dobrym pomysłem było wprowadzenie do fabuły Anglika i Greka, którzy także mają swój udział w tej opowieści. Jaki? Przekonajcie się sami.
Moja ocena: 4,5/6
Wpis powstał w ramach współpracy z autorem.
Ciekawie się zapowiada, ale raczej polecę ją moim dzieciom :)
OdpowiedzUsuńDodatek historii w takiej książce przeznaczonej dla dzieci to bardzo dobre posunięcie :) Ja za tę książkę jednak podziękuję :)
OdpowiedzUsuńSuper, że dzieci mogą otrzymywać dawkę historii już od najmłodszych lat! Tak trzymać! Ja również uwielbiam zamki i myślę, że każdy je po prostu kocha! Ten klimat jest niesamowity :)
OdpowiedzUsuńPrzygoda i historia :) to świetne połączenie, a ja lubię takie połączenia, chętnie się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńLubię, gdy w książce łączona jest historia i fikcja literacka. Będę polecać.
OdpowiedzUsuńChętnie się przekonam :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wpleciono zamek.. Zawsze chciałam zwiedzić Czocha, a taka książka to dobry pomysł, kiedy można wpleść historię!
OdpowiedzUsuń